0
namteH 25 kwietnia 2015 23:18
Dwa tygodnie temu spędziłem weekend pod włoskim niebem, nad rzeką Reno, czyli w prowincji Emilia Romania, której stolicą jest Bolonia.
Najpierw kupiłem bilety...a dopiero potem zastanawiałem się po co tam jadę, do miejsca znanego z pysznego sosu i jakichś udziwnień na wyższych uczelniach. I aby nie komplikować wcieliłem w życie tzw włoski standard, czyli obskoczę miasto a potem pojadę na wieś.
Poniżej mapka orientacyjna.

mapka.jpg


W BLQ wylądowałem około 9. Na tym niewielkim lotnisku zaskoczyła mnie obecność małego Carrefour'a (otwarty codziennie, od 7:00 do 1:00). Mają tam normalne ceny i można także kupić bilety na komunikację miejską. Tak jak to podano w innym wątku, jest możliwości wyjścia z lotniska "z buta" co też uczyniłem celem udania się do centrum.

W tym miejscu chciałbym podziękować Koledze @correos za pomoc w zakupie biletów.

Do centrum idzie się +/- 2 godzin, tempem niewyspanego podróżnika. Kilkanaście minut po opuszczeniu lotniska docieramy do parku nad rzeka, gdzie można chwile posiedzieć i poprzyglądać się płynącej rzece Reno. Rzeka ta stanowiła pewnego rodzaju oś mojej podroży, bo wzdłuż niej się poruszałem. Co ciekawe, nazwy rzek Reno i Ren mają to samo pochodzenie - oznaczają płynącą wodę.

reno porretta.JPG


To zdjęcie przedstawia rzekę ale nie w Bolonii a w miejscowości Porretta Terme, czyli w wyższej jej części.

Idąc głównym traktem w kierunku centrum, bliżej niego zaczynają się pojawiać arkady, zwane gdzieniegdzie podcieniami.


bolonia1.JPG



bolonia4.JPG


A dalej to już centrum. Akurat parę ulic było rozkopanych a budynek w centralnym punkcie centrum był okryty również z powodu remontu...

rozkopane ulice.JPG


Udałem się na zwiedzanie Muzeum Archeologicznego. Muzeum to posiada liczne zbiory, od czasów Egiptu po czasy naszej ery. Spokojnie można tam spędzić popołudnie a może nawet i cały dzień. Bilet dla dorosłych kosztuje 5 euro i również zostajemy obdarowywani dwom broszurami. W środku wszystko jest po włosku, tylko niektóre eksponaty zostały opisane po angielsku.

faraon.JPG


To na środkowym zdjęciu to mumia aligatora. Na prawym natomiast widać, że postęp w dziedzinie ceramiki strasznie wyhamował. Rozpaczałem przy tych precjozach z jakich zwykłych talerzy muszę w XXI wieku spożywać posiłki!
Jakkolwiek, jak ktoś kiedyś był już w jakimś muzeum tego typu to i bez znajomości języka sobie poradzi, choć czasem zdał by się jakiś opis np tego co przedstawia grafika na tym wazonie:

waza wieksza.jpg



Informacja turystyczna w Bolonii znajduje się w centralnym budynku centralnego placu. Niestety, jest on teraz w remoncie i jest cały przykryty plandeką, więc trzeba się pytać gdzie ta informacja bo żadnych wskazówek nie ma. W ogóle bylem zniesmaczony poziomem informacji mi udzielonej. Pani w IT widząc nie zbyt zorientowanego turystę powinna bardziej się postarać a nie tylko dać mapę i ulotkę. W takim Bergamo bardziej się starają.

Italia słynie ze swoich lodziarni i to akurat zawsze jest dobry pomysł na wydanie paru groszy. Czasem zdarzają się opinie, że w jednej mają takie lody a w innej inne. Wynika to z tego, że one zwykle są robione na miejscu a nie jest to wyrób przemysłowy, więc nie zawsze wyjdzie tak samo. Ja trafiłem do lodziarni Le Tre Gemme (trzy siostry?), na ulicy Marsala 1/B. 2 gałki za 2,5€ (standardowa cena).
A potem udałem się do polecanej tutaj trattorii del Rosso.
W zasadzie najpierw poszedłem tam a potem do lodziarni, bo do Rosso od tak nie można sobie wejść i jeść; trzeba mieć rezerwacje. Mi kazali czekać pół godziny.
10 euro to może i dobra cena ale to jedzenie to jest średnie, delikatnie mówiąc. Podane ragu to pomidory widziało na obrazku chyba. Makaron i mięso w takim czymś (ni to sos ni to tłuszcz). Na drugie wziąłem sałatkę i też rozpacz. Wszystko pokrojone w jakieś pół metrowe suche wióry a´la spaghetti i weź to jedz...
Podsumowując, polecam to miejsce tylko osobom, które boja się iść w inne, mniej uczęszczane miejsce i nie są w stanie dogadać się z kelnerem. Obiad w normalnych restauracjach to wydatek tylko kilku euro więcej i, pomimo tego że w innych nie bylem, uważam, ze warto zaryzykować.

W centrum miasta znajduje się znany kościół, który wygląda tak:

kosciol centrum.JPG


...czyli trochę jak przerobiony spichlerz.
W środku wygląda znacznie lepiej. Wstęp jest darmowy a robienie zdjęć za 2€. Ja zrobiłem, z ukrycia, tylko jedno, ze sklepiku z dewocjonaliami:

JPII.JPG


(w cenie ok. 40 kremówek)
Papa Giovanni był 3 razy w Bolonii

Bolonia jakoś szczególnie mnie nie urzekła; po znanym (przynajmniej z nazwy) mieście spodziewałem się trochę więcej.
Gdybym miał tam wracać to z dwóch powodów: odwiedzić pozostałe muzea (np historii miasta, średniowieczne czy ołowianych żołnierzyków) lub jako baza wypadowa w Apeniny i na adriatyckie wybrzeże.

Przy okazji tego wyjazdu, realizując tzw włoski standard, wybrałem się w okolice miejscowości Porretta Terme na wieczorny odpoczynek. Dokładnie to pojechałem pociągiem do tej miejscowości (5,20€, kupiony na stacji w automacie) a potem autobusem do miejscowości Lizzano in Belvedere (bilet (2,1€) kupiony w przy-stacyjnym barze).
Dworzec kolejowy w Bolonii wygląda teraz jak dworzec kolejowy w Krakowie w czasach swojego największego remontu, parę lat temu. Strasznie mylące jest oznaczenie peronów. Są perony z normalną numeracją (1,2,3...) i ze wskazaniem kierunku świata (1 ovst (czy jakoś tak)) i one nie są obok siebie. Tamtejszy dworzec ma 2 części: jedna z normalną numeracją a z druga z tą inną. W tej normalnej części np nie ma peronu nr 5. 1,2,3,4,6... Dlatego proponuje przyjść zawczasu, szczególnie jeśli ktoś ma większy bagaż albo wózek z dzieckiem, bo trzeba się w małą kozicę na tych schodach zamienić.

Lizzano jest położone w Apeninach, spokojna wieś z ładnymi widokami i warsztatem, gdzie odnawiają starsze fury. Cała ta okolica jest miejscem, gdzie bolończycy wyjeżdżają "na daczę". W zimie można jeździć na nartach a resztę roku można poświecić na wędrówki, co i ja uczyniłem w drodze powrotnej.

Spałem w hotelu Piccolo. Noc z HB kosztuje 65,5€

W tym miejscu chciałbym podziękować Koledze @iwan-82 za pomoc w rezerwacji miejsca w tym hotelu :)

Hotel ten jak najbardziej zasługuje na 3*; kolacja była aż za bardzo obfita i w zasadzie to przyrządzali to co ja chciałem, a właściwie to co oni mi zaproponowali bo ja nie miałem pojęcia co zamawiać i zdałem się na ich gusta. Obiekt posiada część barową i restauracyjną. Tego wieczora akurat na dole była muzyka na żywo (załapałem się na próby :D ), więc dano mi pokój na najwyższym, 2 pietrze (jest winda) co by mi nie przeszkadzali. Śniadanie było bardziej na słodko ale też moglem prości o jakieś wędliny czy sery.
Jedna rzecz mi tylko tam nie pasowała i w zasadzie nie wiem jak można wyprodukować taki bubel. Otóż deska klozetowa po prostu wrzynała się tam gdzie siedzące ciało znajduje oparcie. Nie wiem czy wszystkie pokoje są tak wyposażone ale gdyby jakaś pani tam miała parę dni zostać to myślę, że jakieś fobii mogła by się nabawić.

We Włoszech, o czym już dawno się przekonałem, czasami ciężko znaleźć jakiś środek transportu, szczególnie w okresie poza szczytowym. Wiedząc jeszcze przed wyjazdem co mnie czeka, przygotowałem sobie plan dotarcia z hotelu do Porretty, oddalonej o ok. 10km. Z buta, naturalnie. Lizzano jest położone wyżej niż Porretta więc większość trasy się schodzi, podziwiając otaczającą przyrodę...

lizzano z daleka.JPG



...lub wytwory ludzkiej myśli technicznej

samochod.jpg


Ten tutaj to Triumph, ale głównie to Alfy Romeo i Fiaty
I, jak widać na w/w zdjęciu, pobocze jest śladowe, zakręty ostre a samochody szybkie, więc trzeba uważać.

Z Porretty udałem się pociągiem do Casalecchio di Reno a następnie kierowałem się w stronę ulicy Saragossa, gdzie swój początek ma trasa/schody wiodące do sanktuarium San Luca. Za pewne każdy, kto jechał/szedł z lotniska i się rozglądał widział górkę obok Bolonii (to wzgórze Guardii) a na niej jakiś budynek. To właśnie to miejsce. Wejście z poziomu ulicy, z tej oto bramy:

san luca brama2.JPG


zajmuje ok. 25 minut, a Twój Szczęśliwy Numerek to 666 (OK, nie jest tak napisane ale jak by dobrze policzył... ;) )
No i niestety, ale ten kościół (darmowe wejście, warto) z dołu robi znacznie lepsze wrażenie niż widoki z niego

widok na bolonie3.JPG



Przed odlotem chciałem się posilić czymś smacznym ale trafiłem do "pizzerii" Altero, w centrum. Proszę omijać szerokim łukiem to miejsce. W Bolonii, która jest stolicą regionu obfitego w bogactwa kulinarne, takie miejsca powinny być jakoś szczególnie oznakowane. Poniżej co można zjeść smacznego w prowincji Emilia Romagna

emilia romania zarcie.JPG



Na lotnisko dostałem aerobusem, z przystanku przy dworcu kolejowym, gdzie również kupiłem bilet. Ma on taki ładny, złoty pasek i współgrającą z nim cenę: 6€

Bolonia, niczego nie urywa a co najwyżej się wrzyna. Pozwala poszerzyć horyzonty nawet bez wchodzenia na wzgórze Guardii i choćby dlatego warto tam się chociaż raz wybrać.

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

elbe 26 kwietnia 2015 00:52 Odpowiedz
Bolonia ma coś w sobie.Wielu mieszkańców to bardzo proste formy życia :)Klimatyczna stacja kolejowa na której był zamach terrorystyczny wiele lat temu.Super stare miasto.Po powrocie z Bolonii do Warszawy czułem się jakbym wrocił z Afryki do cywilizowanego, czystego, europejskiego miasta :)
wintermute 26 kwietnia 2015 11:42 Odpowiedz
Bolonia faktycznie niczego nie urywa ale to bardzo przyjemne miasto i z pewnością warto choć raz tam zawitać.Na nas zrobiło bardzo pozytywne wrażenie i mamy plan żeby tam wrócić wyłącznie w celach kulinarnych :-)